*****Martyna*****
Jak to bywa w poniedziałki rano mama na siłę wyrwała mnie z łóżka informując, że jest już 7:15. Wygramoliłam się spod puchowej kołdry i otworzyłam szafę. Był środek czerwca - za niespełna pół miesiąca wymarzone wakacje, na polu był upał, więc zdecydowałam się na bluzkę na ramiączkach i szorty. Wpakowałam do plecaka książki i chwyciłam do ręki mój Smartfon. Jedno nieodebrane połączenie - od Davida, mojego chłopaka. Jako, że jak zwykle nie miałam ani grosza na koncie nie oddzwoniłam, chociaż bardzo chciałam usłyszeć jego głos.
Zarzuciłam plecak na ramię i ruszyłam do kuchni. Gdy weszłam do pomieszczenia poczułam zapach gofrów z owocami. Rzuciłam plecak w kąt i usiadłam przy stole, na którym stał już talerz z goframi. Po chwili przyszła moja siostra, uśmiechnięta jak zwykle.
-Hej Maltyna - powiedziała sepleniąc.
-Cześć kochanie - dałam jej buziaka w polik. - Siadaj, mama przygotowała gofry.
Po chwili do kuchni weszła moja rodzicielka, jak zwykle zabiegana, z telefonem przy uchu, w ogóle nie zwracająca na mnie uwagi.
-Clara, jedz szybko, za chwilę zawiozę cię do przedszkola - tak, moja mama zawsze zawoziła Clarę do szkoły, podczas gdy ja musiałam jeździć autobusem, bo ,,Ty sobie poradzisz, a poza tym w stronę przedszkola jest moja praca, a tak, to nie potrzebnie musiałabym marnować czas" gadanie...
Zjadłam śniadanie, umyłam talerz, ubrałam moje czarne Vans'y, zarzuciłam plecak na ramię i wyszłam. Jak zwykle udałam się do domu Alex - mój, jej i Margaret domy mieściły się obok siebie, dlatego zawsze ja szłam po nią, a potem razem szłyśmy po Mag. Już po chwili byłam pod jej drzwiami. Zadzwoniłam. Otworzył mi Kristian. Popatrzył na mnie swoimi dużymi oczkami i otworzył szerzej drzwi, więc weszłam do środa. Malec pognał do kuchni, więc zdjęłam buty i udałam się za nim.
Tam zastałam Alex leniwie przeżuwającą tosty, jej mamę, oraz Kristiana, którego spotkałam już wcześniej. Ze wszystkimi grzecznie się przywitałam. Moja przyjaciółka, jak tylko mnie zobaczyła zaczęłam jeść szybciej i od razu pognała do swojego pokoju przebrać się (nadal była w piżamie).
Zarzuciłam plecak na ramię i ruszyłam do kuchni. Gdy weszłam do pomieszczenia poczułam zapach gofrów z owocami. Rzuciłam plecak w kąt i usiadłam przy stole, na którym stał już talerz z goframi. Po chwili przyszła moja siostra, uśmiechnięta jak zwykle.
-Hej Maltyna - powiedziała sepleniąc.
-Cześć kochanie - dałam jej buziaka w polik. - Siadaj, mama przygotowała gofry.
Po chwili do kuchni weszła moja rodzicielka, jak zwykle zabiegana, z telefonem przy uchu, w ogóle nie zwracająca na mnie uwagi.
-Clara, jedz szybko, za chwilę zawiozę cię do przedszkola - tak, moja mama zawsze zawoziła Clarę do szkoły, podczas gdy ja musiałam jeździć autobusem, bo ,,Ty sobie poradzisz, a poza tym w stronę przedszkola jest moja praca, a tak, to nie potrzebnie musiałabym marnować czas" gadanie...
Zjadłam śniadanie, umyłam talerz, ubrałam moje czarne Vans'y, zarzuciłam plecak na ramię i wyszłam. Jak zwykle udałam się do domu Alex - mój, jej i Margaret domy mieściły się obok siebie, dlatego zawsze ja szłam po nią, a potem razem szłyśmy po Mag. Już po chwili byłam pod jej drzwiami. Zadzwoniłam. Otworzył mi Kristian. Popatrzył na mnie swoimi dużymi oczkami i otworzył szerzej drzwi, więc weszłam do środa. Malec pognał do kuchni, więc zdjęłam buty i udałam się za nim.
Tam zastałam Alex leniwie przeżuwającą tosty, jej mamę, oraz Kristiana, którego spotkałam już wcześniej. Ze wszystkimi grzecznie się przywitałam. Moja przyjaciółka, jak tylko mnie zobaczyła zaczęłam jeść szybciej i od razu pognała do swojego pokoju przebrać się (nadal była w piżamie).
*****Alex*****
Po zjedzeniu śniadania od razu udałam się do mojego pokoju. W szafie nie zastałam niczego ciekawe, więc zaczęłam przegrzebywać ciuchy leżące na krześle. Po chwili wyciągnęłam leginsy 'Galaxy' i tunikę z wąsami. Wrzuciłam do torby książki i zarzuciłam ją na ramię. Krzyknęłam do Martyny tylko krótkie ,,Możemy iść", a ona już po chwili była przy mnie. Ubrałam na nogi moje miętowe Converse'y i otworzyłam drzwi, wcześniej żegnając się z mamą i Krisitanem. Już po chwili szłyśmy z Martyną w stronę domu Margaret. Zadzwonił telefon Martii. Nie za wiele udało mi się zrozumieć z rozmowy. Wiem tylko, że rozmawiała z tym swoim Davidem, czy jak mu tam. Szczerze mówiąc, nie lubię go, ale dlaczego, to dowiecie się może kiedy indziej.
Akurat gdy skończyła rozmowę stałyśmy już pod furtką Margaret. Wystarczyło zadzwonić, a niebiesko-włosa wyszła gotowa. Przywitałyśmy się i ruszyłyśmy na przystanek.
Po chwili byłyśmy na miejscu. Przyjechał autobus. Wsiadłyśmy. W środku, jak zwykle, był tłok, ale udało nam się znaleźć wolne miejsca. Gadałyśmy sobie o wszystkim i o niczym. W międzyczasie bawiłam się moimi fioletowymi włosami, Martyna ZNOWU gadała ze swoim chłopakiem przez telefon, a biedna Margaret, gdy skapła się, że jej nie słuchamy zaczęła malować sobie paznokcie.
Po kilku minutach byłyśmy w szkole. Pierwszą lekcję ja i Margaret miałyśmy wspólną, więc powoli udałyśmy się w stronę klasy, a Martyna poszła przywitać się ze swoim Davidem.
Weszłyśmy do klasy równo z dzwonkiem. Pierwsza lekcja - plastyka, moja ulubiona. Mieliśmy narysować ogród. Pff... Łatwizna. Podeszłam do jednej z palet, a Margaret tuż obok. Po mniej-więcej 20-30 minutach mój ,,obraz" był gotowy. Rzuciłam okiem na Margaret. Taaaaak. Ona i jej talent plastyczny. Miała dopiero narysowane drzewo i kilka kwiatków. Dobra, nie ważne. Odczekałam 15 minut do dzwonka. Gdy zadzwonił od razu wyszłyśmy z Mag z klasy.
No ale pewnie Was ciekawi, jak ja, Alex, Martyna i Margaret się poznałyśmy. Otóż stało się to zupełnym przypadkiem. Byłam sobie właśnie w kinie, a one siedziały obok mnie. Alex poszła do ubikacji, wcześniej zostawiając Nachos'y na siedzeniu. Jak wróciła, zapomniała o nich i na nich usiadła. To dałam jej chusteczkę, żeby się wytarła i tak właśnie zaczęła się nasza przyjaźń.
______
Hej wszystkim :)
Witam Was na moim nowym blogu. Mam nadzieję, że przeczytacie to i być może Was to zaciekawi.
Akurat gdy skończyła rozmowę stałyśmy już pod furtką Margaret. Wystarczyło zadzwonić, a niebiesko-włosa wyszła gotowa. Przywitałyśmy się i ruszyłyśmy na przystanek.
Po chwili byłyśmy na miejscu. Przyjechał autobus. Wsiadłyśmy. W środku, jak zwykle, był tłok, ale udało nam się znaleźć wolne miejsca. Gadałyśmy sobie o wszystkim i o niczym. W międzyczasie bawiłam się moimi fioletowymi włosami, Martyna ZNOWU gadała ze swoim chłopakiem przez telefon, a biedna Margaret, gdy skapła się, że jej nie słuchamy zaczęła malować sobie paznokcie.
Po kilku minutach byłyśmy w szkole. Pierwszą lekcję ja i Margaret miałyśmy wspólną, więc powoli udałyśmy się w stronę klasy, a Martyna poszła przywitać się ze swoim Davidem.
Weszłyśmy do klasy równo z dzwonkiem. Pierwsza lekcja - plastyka, moja ulubiona. Mieliśmy narysować ogród. Pff... Łatwizna. Podeszłam do jednej z palet, a Margaret tuż obok. Po mniej-więcej 20-30 minutach mój ,,obraz" był gotowy. Rzuciłam okiem na Margaret. Taaaaak. Ona i jej talent plastyczny. Miała dopiero narysowane drzewo i kilka kwiatków. Dobra, nie ważne. Odczekałam 15 minut do dzwonka. Gdy zadzwonił od razu wyszłyśmy z Mag z klasy.
*****Natalia*****
Dzisiaj nie poszłam do szkoły, zostałam w domu z moją mamy. Ok. 14:30 Margaret wysłała mi sms'a, że idziemy do kina. Odpisałam, że nie mogę iść, bo jestem chora. Dlatego też nie poszłam do szkoły.
No ale pewnie Was ciekawi, jak ja, Alex, Martyna i Margaret się poznałyśmy. Otóż stało się to zupełnym przypadkiem. Byłam sobie właśnie w kinie, a one siedziały obok mnie. Alex poszła do ubikacji, wcześniej zostawiając Nachos'y na siedzeniu. Jak wróciła, zapomniała o nich i na nich usiadła. To dałam jej chusteczkę, żeby się wytarła i tak właśnie zaczęła się nasza przyjaźń.
______
Hej wszystkim :)
Witam Was na moim nowym blogu. Mam nadzieję, że przeczytacie to i być może Was to zaciekawi.